31 sierpnia 1939 roku lwowski przyrodnik i fotografik Włodzimierz Puchalski napisał w swoim kalendarzyku kieszonkowym: „Niektóre bociany wracają do gniazd i nawołują”. Następnego dnia, 1 września, większymi literami odnotował: „WOJNA”. W przeciwieństwie do bocianów, Puchalski nigdy nie wrócił do Lwowa. Dopiero teraz, po raz pierwszy po II wojnie światowej, mieszkańcy i goście miasta mogą znów podziwiać jego dzieła artystyczne. Wystawa pod tytułem „Domowroty/Homing” została otwarta w Miejskim Centrum Artystycznym przy ul. Stefanyka 11 (naprzeciwko dawnego Ossolineum).
Podczas otwarcia wystawy w przepełnionych salach tej placówki nie zabrakło też gości z Polski. Obecny Mateusz Sora ze Stowarzyszenia Przyjaciół Nowicy w wywiadzie dla Kuriera powiedział:
– My wszyscy wychowaliśmy się na zdjęciach i książkach Włodzimierza Puchalskiego. Takich, które budziły zainteresowanie przyrodą, światem, który nas otacza. Nie wiedziałem, że Puchalski studiował we Lwowie i pochodził spod Lwowa. Jest to dla mnie wiadomość nieoczekiwana. A to jest niewątpliwie jedna z ważnych postaci, która budziła zainteresowanie środowiskiem, zwierzętami. To Puchalski wymyślił bezkrwawe łowy. Idzie się do lasu nie z bronią, a z aparatem fotograficznym po to, żeby wrócić z dobrym zdjęciem. Z takim zdjęciem, które może coś w ludziach poruszyć.
We Lwowie Włodzimierz Puchalski był zapomnianym i nieznanym artystą.
– Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie słyszałam o tym fotografie – Daria Sulimowa, lwowianka. – Koleżanka zaprosiła mnie do zwiedzenia wystawy. Bardzo się cieszę, że przyszłam, bo to przede wszystkim bardzo wzruszający tytuł i bardzo wzruszająca opowieść o powrocie do domu. Powrót bocianów do domu przebiega przez wystawę jak czerwona nić.
Więcej na stronie Kuriera Galicyjskiego
FMPnW